Lotnicy

Wersja do wydruku

Szanowni Państwo, zbliża się kolejna rocznica katastrofy polskiego samolotu w Cielczy, 3 września mamy uroczystość im poświęconą. Kilka tygodni temu miałem gości ze Śremu, którzy przyjechali do nas zwiedzić miejsce tej katastrofy lotniczej. Efektem spotkania był skromny artykuł w ich czasopiśmie, który pozwoliłem sobie napisać i kilka zdjęć.

Roman Przybylski

Komunikat: Wizyta przedstawicieli Światowego Związku Polskich Żołnierzy Łączności Oddział w Śremie w Szkole Podstawowej im. Bohaterów Westerplatte w Cielczy w dniu 29 czerwca 2021 r.

W dniu 29 czerwca 2021 r., miałem przyjemność gościć w Szkole Podstawowej im. Bohaterów Westerplatte w Cielczy grupę byłych żołnierzy, zrzeszonych w Światowym Związku Polskich Żołnierzy Łączności. Inicjatorem i organizatorem wyjazdu był pułkownik Józef Żeleźny – prezes Oddziału tego Związku w Śremie.

Celem wizyty, były odwiedziny miejsc, gdzie doszło do katastrof lotniczych. Program zawierał trzy lokalizacje. Były to, Jaraczewo, tam w 1945 roku doszło do katastrofy amerykańskiego czterosilnikowego samolotu bombowego dalekiego zasiegu B 17, zwanego "latającą fortecą", który rozbił się w dniu 9 lutego 1945 r. Maszyna brała udział w nalocie na rafinerię paliw syntetycznych pod Lipskiem. Niestety samolot trafiony został pociskiem z działka przeciwlotniczego i prawdopodobnie uległ również zderzeniu w powietrzu z inną amerykańską maszyną. Spowodowało to wyłączenie dwóch silników prawego skrzydła oraz pojawienie się wycieku paliwa. Dowódca załogi, zdając sobie sprawę z faktu, że nie doleci na macierzyste lotnisko w Anglii, podjął decyzję o przelocie nad tereny zajęte już wtedy przez wojska radzieckie. Samolot z biegiem czasu tracił sterowność, co zmusiło członków załogi do podjęcia dość ryzykownych decyzji. Pięciu z nich wyskoczyło z samolotu, zaś pozostali czterej podjęli próbę wylądowania. Jednak w trakcie manewru doszło do wybuchu i wszyscy zginęli, podobnie jak jeden ze skoczków, któremu nie otworzył się spadochron. Ostatecznie bilans katastrofy, to pięciu zabitych i czterech ocalałych. Poległych lotników początkowo przewieziono do kostnicy w pobliskim Jarocinie, a następnie zostali pochowani na tamtejszym cmentarzu, zaś ocaleli lotnicy wrócili do bazy w Molesworth w Anglii. W 1947 roku ciała Amerykanów ekshumowano i przewieziono do USA. Naocznym świadkiem katastrofy samolotu był dwunastoletni wówczas Ryszard Czabański, z Jaraczewa, który postanowił, że w przyszłości upamiętni to wydarzenie. Tak też się stało. Przy drodze z Jaraczewa do Chwałkowa Kościelnego, w odległości około dwóch kilometrów od miejsca wypadku, stanął pamiątkowy obelisk. W odsłonięciu pomnika uczestniczył jeden z ocalałych z katastrofy amerykańskich lotników, Harry Schulz.

Kolejne z odwiedzonych miejsc, to Słupia Wielka niedaleko Środy Wielkopolskiej, gdzie w dniu 18 sierpnia 1953 roku katastrofie uległ samolot CSS-13. Należał do 51 Pułku Lotnictwa Szturmowego, wtedy zginęli chorąży pilot Henryk Grzybowski i pracownik WAT kapitan Michał Jasieński, który z grupą studentów tej uczelni odbywał praktykę wojskową.

Wreszcie powodem przyjazdu do naszej szkoły było wydarzenie z 3 września 1939 r. Tego dnia w pobliżu Cielczy doszło do katastrofy polskiego samolotu PZL P-23B "Karaś", należącego do 34 Eskadry Rozpoznawczej walczącej w ramach 3 Pułku Lotniczego w Poznaniu. W feralnym locie prawdopodobnie zadaniem załogi było rozpoznanie i patrolowanie obszaru położonego wzdłuż linii Milicz – Żmigród. Co tak naprawdę wydarzyło się w czasie lotu do dziś dnia pozostaje tajemnicą. Pojawiło się kilka hipotez, z których jedna mówi, że polscy lotnicy wdali się w walkę z niemieckimi żołnierzami, wspomina się również o samolocie Luftwaffe który podjął pościg za naszą maszyną. Kolejne przypuszczenie dotyczyć może awarii maszyny spowodowanej bliżej niesprecyzowanymi czynnikami. Nie ulega jednak wątpliwości, że "Karaś" z jakiegoś powodu uderzył w szczyt dachu jednego z domów w Cielczy, a następnie, po utracie sterowności, spadł na pobliskie pole. Wydaje się, że z braku wiarygodnych źródeł trudno będzie odtworzyć wydarzenia niedzielnego poranka nad Cielczą z dnia 3 września 1939 roku, zwłaszcza, że nie przeprowadzono wówczas stosownych oględzin zakończonych sporządzeniem protokołu. Dodatkowo wrak samolotu z czasem został rozebrany przez miejscową ludność, a resztki w późniejszym czasie zabrali Niemcy.

Załogę polskiego samolotu stanowili: dowódca – porucznik obserwator Zbigniew Grochowski-Grekowicz, urodzony w Wilnie 16 lutego 1910 r. Był absolwentem Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie (8 promocja). W dniu 15 sierpnia 1939 r. został mianowany podporucznikiem obserwatorem i początkowo został przydzielony do 31 Eskadry Liniowej, a następnie awansowany w dniu 15 marca 1937 r. do stopnia porucznika i znalazł się w składzie 34 Eskadry Rozpoznawczej. W wyniku opisanej katastrofy, zmarł na skutek odniesionych ran. Pochowany został w Jarocinie, jego nazwisko widnieje wśród innych poległych żołnierzy na cmentarzu parafialnym.

Kolejny członek załogi, to Kazimierz Sobczak. Urodził się 7 lutego 1918 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Po ukończeniu gimnazjum i kursu pilotażu szybowcowego w Ustianowej, wstąpił do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie (12 promocja). Uzyskał nominację na podporucznika pilota w dniu 31 sierpnia 1939 r. Jednak już wcześniej, bo w czerwcu tego roku został skierowany na praktykę do 3 Pułku Lotniczego, gdzie przydzielono go do 34 Eskadry Rozpoznawczej. Wg relacji świadków, przeżył katastrofę "Karasia", ale wskutek odniesionych ran został przewieziony do szpitala w Jarocinie. Pojawiają się dość istotne nieścisłości co do jego dalszych losów. W części opracowań mamy wzmianki o jego śmierci w szpitalu, ale nie ma potwierdzonego miejsca pochówku w Jarocinie. Inni badacze, na podstawie informacji o wypisie ppor. Sobczaka ze szpitala, twierdzą, że opuścił Jarocin i prawdopodobnie zmarł w trakcie wycofywania się w głąb kraju. Po wojnie poszukiwaniem brata zajęła się siostra mieszkająca w Ostrowie Wielkopolskim, jednak zakończyły się niepowodzeniem i po dziś dzień okoliczności śmierci i miejsce pochówku ppor. pil. Kazimierza Sobczaka pozostaje tajemnicą.

Trzecim członkiem załogi był kapral strzelec Jan Stengierski, który urodził się 7 maja 1915 roku. Również uzyskał przydział do 34 Eskadry Rozpoznawczej jako strzelec pokładowy. Jako jedyny zdołał się uratować, jak podają naoczni świadkowie, nawet bez większych obrażeń. Po klęsce wrześniowej przedostał się przez Rumunię i Francję do Wielkiej Brytanii. Po przeszkoleniu strzeleckim otrzymał przydział do 307 Dywizjonu "Lwowskich Puchaczy" (eskadra B), w ramach RAF, gdzie służył jako strzelec i radio-nawigator. W listopadzie 1940 roku został skierowany na szkolenie bojowe do 18 OTU. Odbywa tam ćwiczenia na tzw. "zgrywanie załogi", podczas jednego z takich lotów, w dniu 14 marca 1942 r. z lotniska Bramcote o godzinie 20:45, w czasie startu jego samolot rozbija się o drzewo. W wyniku wypadku Jan Stengierski zmarł i został pochowany w Nuneaton Warwickshire (Wielka Brytania).

Niestety należy pamiętać, że przez wiele lat po zakończeniu wojny nie było wiadomo nic o tej katastrofie. Fakty związane z wydarzeniem z określonych powodów były przemilczane, jedynie mieszkańcy Cielczy przekazywali sobie informacje o katastrofie polskiego samolotu. Tak też jest obecnie, gdzie wydarzenie to obrosło już wieloma legendami.

W 2019 roku, aby upamiętnić i uczcić 80 rocznicę wybuchu II wojny światowej, zorganizowano w dniu 3 września 2019 roku, uroczystość poświęconą pamięci polskich lotników z 34 Eskadry Rozpoznawczej, którzy walczyli i polegli za wolną Polskę.

Punktem kulminacyjnym wydarzenia było odsłonięcie tablicy pamiątkowej poświęconej polskim lotnikom. Uroczystość uświetnił udział wnuka naocznego świadka tego tragicznego wydarzenia, pana Przemysława Przybylskiego, który ze wzruszeniem odczytał wspomnienia swego przodka.

Ważnym gościem uroczystości był pan Stanisława Matysiak, który jako dziecko widział na własne oczy wrak samolotu i w późniejszych latach poświęcił wiele czasu i energii, aby wyjaśnić kulisy tej katastrofy. Jego poszukiwania pozwoliły w pewien sposób odtworzyć wydarzenia sprzed osiemdziesięciu lat. Ponadto udało mu się zgromadzić dość dużo informacji o okolicznościach tragedii polskiego samolotu PZL P-23B "Karaś" w dniu 3 września 1939 r. w Cielczy.

Szkoła, jako opiekun miejsca, dysponuje również stałą ekspozycją upamiętniającą opisywaną katastrofę.

Chciałbym podziękować za czas poświęcony na upamiętnienie wydarzeń związanych z katastrofami lotniczymi, w Cielczy (1939), Jaraczewie (1945) i Słupi Wielkiej z (1953). Pragnę wyrazić słowa uznania wszystkim uczestnikom wyprawy, zwłaszcza Panu Józefowi Żeleźnemu, którzy pomimo trudów oddali cześć poległym lotnikom, polskim i amerykańskim, przyczyniając się do popularyzacji naszej historii regionalnej i powodując, że wydarzenia sprzed wielu lat są ciągle żywe w pamięci potomnych.

(artykuł zamieszczony w czasopiśmie Światowego Związku Żołnierzy Łączności Komunikat, autor: Roman Przybylski)

           

źródło zdjęć: www.szpzl.srem.smarthost.pl/274.shtml